PAŃSTWOWA AGENCJA ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW ALKOHOLOWYCH
O NAS KONTAKT Parpa BIP Parpa ENG A A A

baner01

 

Rząd zabrania sprzedaży alkoholu przez internet. Chce też ograniczyć możliwość reklamy piwa w telewizji oraz zakazać sprzedaży alkoholu na stadionach

Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) od kilku miesięcy apeluje do samorządów, aby sklepom sprzedającym wódkę czy wino przez internet zabierać koncesje. Z drugiej strony w przepisach nie ma wyraźnego zakazu sprzedaży alkoholu przez sieć.

- A skoro nie ma wyraźnego zakazu, to handel prowadzić można - argumentują przedsiębiorcy. I handlują dalej.

Sam rząd oficjalnie w tej sprawie stanowiska nie zajmował. "Gazeta" zapytała więc, czy alkohol przez sieć sprzedawać można. - Obowiązujące przepisy nie stwarzają możliwości legalnego prowadzenia sprzedaży napojów alkoholowych za pośrednictwem internetu - twierdzi w oficjalnym piśmie do "Gazety" rzecznik Ministerstwa Zdrowia Jakub Gołąb.

O tym, że handel procentami w internecie jest w obecnym stanie prawnym zakazany, jest też przekonane Ministerstwo Gospodarki. - Ustawa zabrania sprzedaży alkoholu osobom nietrzeźwym oraz nieletnim. A internetowi sklepikarze nie są w stanie tego warunku spełnić.

Piotr i Paweł zrezygnował

- Owszem, nie jesteśmy w stanie skontrolować, czy osoba składająca zamówienie przez internet jest pełnoletnia albo pod wpływem alkoholu. Kurier ma przychodzić i żądać: chuchnij pan? Albo pokaż pan dowód? Przecież to idiotyczne - narzeka szef jednej z największych w kraju sieci sklepów z winami (sprzedaje głównie przez internet).

I dodaje: przez internet składa się tylko zamówienia. Miejscem sprzedaży jest sklep.

- Tak samo jak w przypadku taksówkarza, który dostaje zamówienie przez radio taksi, żeby przywiózł klientowi do mieszkania dwie butelki wódki - twierdzi właściciel sieci. Działalność ma jednak zamiar prowadzić dalej.

Czy można się spodziewać fali odbierania koncesji sklepom, które prowadzą sprzedaż przez internet? Niekoniecznie. PARPA koncesji zabrać nie może, bo nie ma takich kompetencji. A gminy do odbierania koncesji się nie palą, bo za wydanie zezwoleń pobierają słone opłaty (kilkanaście tysięcy złotych od sklepu rocznie i więcej). Im więcej sklep sprzedaje, tym opłata jest wyższa. A dzięki internetowi sprzedają bardzo dużo.

Ten prawny koktajl (zmieszany i wstrząśnięty) część sklepów jednak do e-handlu zniechęcił. Niedawno ze sprzedaży alkoholu przez internet zrezygnowała sieć sklepów Piotr i Paweł.

- Urząd Miasta Poznania udzielił nam odpowiedzi, z której nie wynikało wprost, iż jest to zabronione, chociaż na podstawie obowiązującego prawa tak to zostało zinterpretowane - mówi Błażej Patryn z Piotra i Pawła.

Inne nadal jednak mocne trunki sprzedają. Robi tak np. sieć delikatesów
Alma, choć zastrzega, że kurier może prosić o dowód osobisty. Podobnie robi Leclerc czy internetowy sklep Frisco.

- Powinniśmy utrzymać ograniczenia, koncesje i zezwolenia tylko tam, gdzie wymaga od nas tego UE. Przy sprzedaży alkoholu takiego wymogu nie ma. Każdy więc powinien móc sprzedawać go w sieci. Dlaczego mamy mieć więcej przepisów biurokratycznych niż inne kraje? - pyta Katarzyna Urbańska ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan".

Zezwolić na sprzedaż alkoholu chce Ministerstwo Gospodarki. - Propozycje takie resort zgłosił do uwzględnienia w aktualnie opracowywanym projekcie ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi - chwali się resort.

Projekt ustawy kilka dni temu rozpatrywał rząd. Zezwolenia na internet jednak nie ma, bo na taki zapis nie chce się zgodzić resort zdrowia, Jego szefowa
Ewa Kopacz chce zmniejszać dostęp do alkoholu, a nie zwiększać. A internet to kolejny kanał sprzedaży.

Groźna każda ekspedientka

W celu zmniejszania dostępu do alkoholu rząd planuje całą ofensywę. We wspomnianej nowelizacji Ministerstwo Zdrowia chce m.in. ograniczyć liczbę reklam piwa np. w telewizji.

Dziś
reklamy tego trunku mogą być emitowane w telewizji, radiu czy kinie między godz. 20 a 6 rano (wódki w ogóle nie wolno reklamować). Resort zdrowia chce jeszcze skrócić ten czas - browary mogłyby się promować po 23.

To powrót do zapisu, który obowiązywał w polskim prawie jeszcze w 2001 r. Resort chciał go przywrócić już dwa lata temu, czemu ostro sprzeciwiły się browary (teraz też krytykują ten pomysł). Ministerstwo Zdrowia podpiera się identyczną argumentacją jak w projekcie z 2006 r.

- Po roku 2002, kiedy zwiększono liczbę godzin, w jakich dopuszczalna jest emisja reklamówek piwa, liczba emisji tych filmów wzrosła z ponad 10 tys. do ponad 30 tys. rocznie - argumentuje. Resort powołuje się przy tym na badania University of Connecticut wskazujące na istnienie jednoznacznego związku pomiędzy liczbą reklam a spożyciem alkoholu przez młodzież.

Zakaz sprzedaży alkoholu obowiązywałby również na stadionach i obiektach sportowych (to też powrót do pomysłów sprzed dwóch lat).

Wielu sklepikarzy domaga się liberalizacji ustawy. W akcji "Gazety" buble prawne jest to jeden z najczęściej zgłaszanych postulatów.

- Ustawa powoduje odebranie koncesji na sprzedaż alkoholu w sklepie, w którym nastąpiła sprzedaż alkoholu nieletniemu. Sprzedaje ekspedientka, a karany jest właściciel sklepu, który może stracić cały dorobek życia, w moim przypadku 20-letni - opowiada "Gazecie" pan Mirosław, który jest właścicielem dużego sklepu. - Mam 15 ekspedientek i nigdy nie wiem, która sprzeda wódkę, bo np. weszła grupa nastolatków, a ona się boi. Albo zrobi mi na złość, bo nie dostała premii.

Resort zdrowia chce jednak pójść w przeciwnym kierunku i zaostrzyć kary dla sklepów sprzedających alkohol nieletnim czy osobom nietrzeźwym. Projekt wprowadza obligatoryjną karę za sprzedaż alkoholu nieletnim czy osobom nietrzeźwym - "zakaz prowadzenia działalności gospodarczej w zakresie obrotu napojami alkoholowymi od trzech do pięciu lat".

 

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

2014 PARPA - Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych -  Polityka Plików Cookie